piątek, 22 czerwca 2018

Życiowej przygody część pierwsza… czyli Zawrat – Kozia Przełęcz – Kozi Wierch



Przejście Orlej Perci jest zdecydowanie najważniejszą z wszystkich wędrówek górskich jakie do tej pory przeżyłam. Pomimo, iż nie ukończyłam jej całej to zdążyłam poznać wszystkie uczucia jakie potrafi wzbudzić w człowieku…  Odcinek od Zawratu do Koziego Wierchu jest dość krótki, ale pozwoliłam go sobie podzielić na dwie części. Warto też pamiętać,że jest on jednokierunkowy i trzeba się liczyć z tym że nie ma odwrotu. Wyższe partie gór zdobywam głównie z tatą, sama też nie czuje się na siłach aby przejść ją całą za jednym zamachem, w końcu są to wędrówki  granią przez przełęcze i szczyty gdzie trzeba być skupionym na maxa oraz w pełni sił bo przecież bezpieczeństwo jest najważniejsze.



Pierwsza część naszej przygody odbyła się 21 lipca 2015 roku. Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy w Kuźnicach kierując się przez Dolinę Jaworzynki w stronę Doliny Gąsienicowej. Tam mijając schronisko Murowaniec skierowaliśmy się nad Czarny Staw Gąsienicowy, gdzie drogowskaz wskazywał nam jeszcze 2h drogi na Zawrat. Wznosiliśmy się wyżej i wyżej, podziwiając otaczające nas piękno natury. Z każdym wykonanym przez nas krokiem było piękniej a zarazem też trudniej, gdyż w wyższych partiach gór znajdowały się już same skały, w niektórych miejscach zabezpieczone łańcuchami.

W pewnym momencie na skalnej ścianie Zawratowej Turni ujrzeliśmy posążek  Matki Boskiej , który został tam umieszczony w 1904 roku przez księdza Walentego Gadowskiego dla uczczenia 50. rocznicy ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Na tle masywnych skał posążek robił wielkie wrażenie. 

Po kilku minutach wspinaczki skalnej dotarliśmy na Zawrat, który liczy 2159 m n.p.m. Na przełęczy zrobiliśmy sobie chwilę przerwy aby odpocząć, zjeść oraz ugasić pragnienie. Dowiedzieliśmy się również że droga od Doliny Pięciu Stawów jest o niebo łatwiejsza, ale mimo wszystko nie żałowałam swojego wyboru, gdyż następny byłby taki sam. Im trudniej tym większa satysfakcja. Po chwili ruszyliśmy dalej  granią w poszukiwaniu przygód. Droga była bardzo wymagająca ale i  ciekawa.Widoki ukazujące się naszym oczom były jak z bajki. Po jednej stronie widok na Dolinę Pięciu Stawów, a po drugiej na Czarny Staw Gąsienicowy. Pogoda była również wymarzona, czego chcieć więcej?

Po drodze napotkaliśmy sztuczne ułatwienia jakimi były klamry i łańcuchy. Na Koziej Przełęczy wiedzieliśmy już,że będzie to nasz ostatni punkt wycieczki na dzień dzisiejszy, gdyż zmęczenie nie wróży niczego dobrego, zwłaszcza w tak wysokich partiach gór. Widziałam, że zbliżamy się już ku końcowi dzisiejszego odcinka, gdzie nagle moim oczom ukazała się drabinka osadzona na pionowej skale. Szczerze mówiąc wtedy wydawało mi się, że znajduje się ona w dalszej części Orlej Perci. W pierwszej chwili lekko spanikowałam, ale skoro powiedziało się „A”to trzeba powiedzieć „B”… Niepewnym krokiem ruszyłam w jej kierunku, i jak się okazało strach był niepotrzebny,gdyż było to jedno z najłatwiejszych miejsc na szlaku. Każdy chyba w swoim życiu stał na drabinie, tak więc trzeba było po prostu z niej zejść. Gorzej mają na pewno ludzie z lękiem wysokości, gdyż przepaść i wysokość w tamtym miejscu robią wrażenie. Ja akurat się do tych ludzi nie zaliczam, gdyż mieszkam już 26 lat na 13 piętrze w bloku 😉

Następnie zeszliśmy z czerwonego szlaku Orlej Perci, który w tym miejscu pozwolił na odbicie do Doliny Gąsienicowej lub na drugą stronę do Doliny Pięciu Stawów Polskich. My wybraliśmy szlak żółty Kozią Dolinką do Zmarzłego Stawu a następnie skierowaliśmy nasze kroki w kierunku Doliny Gąsienicowej. Nie bez powodu dolina nazywana jest ” Kozią” udało nam się napotkać kozice górskie, które były bardzo oswojone do ludzi, gdyż można było im spokojnie zrobić zdjęcie, jedna to mi wręcz pozowała 🙂  Po krótkiej sesji fotograficznej szczęśliwi ruszyliśmy w kierunku Kuźnic. Wieczorem pomimo zmęczenia długo nie mogłam zasnąć z wrażenia, gdyż myśli o tym czego dokonałam nie pozwalały mi zmrużyć oka.

W tym wpisie opiszę od razu nasze drugie podejście do tego pięknego a zarazem trudnego szlaku. 7 września 2016 roku zdecydowaliśmy się na dalszą część wspinaczki. Tym razem nasza wycieczka również prowadziła przez Halę Gąsienicową, Czarny Staw Gąsienicowy i stamtąd na Kozią Przełęcz. Prawdziwe schody zaczęły się dopiero w miejscu gdzie rok wcześniej zakończyliśmy naszą wędrówkę, gdyż na dzień dobry przywitały nas pionowe skały z zawieszonym łańcuchem. Cóż, trzeba było sprostać trudnością, z onieśmieleniem ruszyliśmy w górę. Jak się okazało skały były strasznie śliskie, gdyż z tamtej strony słońce pada na nie rzadziej,a kilka dni przed naszym wyjazdem padał deszcz. Miałam chwile zwątpienia i różne myśli krążyły po mojej głowie, ale koniec końców trzeba była spiąć się w sobie, wyrzucić z głowy złe myśli i ruszyć dalej. Ważną rolę  odgrywało również pełne skupienie, gdyż jeden fałszywy ruch i mogłam znaleźć się na dole… Po pokonaniu pionowych skał, naszym oczom ukazały się piękne widoki, które wynagrodziły wszystkie nasze lęki. Pogoda była jeszcze ładniejsza niż ta z przed roku. Byliśmy dosłownie w chmurach (i nie mówię tu o chmurach zwiastujących deszcz) były to piękne białe wyglądające jak puch chmurki.W pewnym momencie chmurki opanowały już cały Kozi Wierch, a błękitne niebo wyglądające z pod nich było tylko tłem. Jak to bywa w górach z pogodą – jak szybko przyszły, tak szybko poszły. Ale ujrzenie tego zjawiska było czymś cudownym. 

Najchętniej pokazałabym tutaj wszystkie zdjęcia, gdyż na prawdę trudno jest mi wybrać kilka najładniejszych. Z czasem na pewno wszystkie trafią do galerii. Jeśli miałabym porównywać obie wyprawy to ta druga była dla mnie zdecydowanie trudniejsza, do tej pory jak sobie ją przypomnę to ciarki przechodzą po moim ciele. Mam nadzieję,że uda mi się skończyć pozostałe punkty Orlej Perci, szkoda że nie da rady przejść jej za jednym zamachem, ale jednak zdrowie i bezpieczeństwo najważniejsze. Na koniec mojego postu wklejam filmiki ukazujące piękno tego szlaku.



1 komentarz: