niedziela, 17 czerwca 2018

Wędrówka na Kasprowy Wierch

Teraz będzie trochę o tym co Aneta lubi najbardziej, czyli przecieranie górskich szlaków. Jak powszechnie wiadomo lato nadaje się idealnie na wszelkiego rodzaju górskie wędrówki. Dlatego tez z niecierpliwością oczekiwaliśmy na wymarzony dzień wolny od pracy. W końcu mogliśmy się wyrwać z szarówki dnia codziennego. Dodatkowo pogoda zrobiła nam miłego psikusa i poprawiła się na tyle, że zdecydowaliśmy się zdobyć Kasprowy Wierch. 



Prowadzi tam zielony szlak, powszechnie uważany za jeden z najłatwiejszych w polskich Tatrach. Na trasie nie ma żadnych łańcuchów czy innych wymagających trudności technicznych. Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy w Kuźnicach. Stanęliśmy na pobliskim parkingu, który kosztował nas 25 zł za cały dzień stania. Nasz pierwszy przystanek to była dolna stacja kolejki liniowej. Potrzebowaliśmy około 30 min czasu na jej zdobycie. Interesowała nas, podgrzewana wiadomościami z tv, legendarna wręcz długość kolejki na Kasprowy – niestety w niedzielę rano była jeszcze dość krótka. Ledwie kilkadziesiąt osób. Mijając „kasprowych kolejkowych turystów” skręciliśmy zgodnie z widocznym drogowskazem na kamienistą drogę, która poprowadziła nas prosto do rozwidlenia szlaków. W prawo prowadzi niebieski na Halę Kondratową i Giewont. Nasz cel wiódł prosto, zatem trzymaliśmy się znaków zielonych. Po drodze minęliśmy kasę biletową Tatrzańskiego Parku Narodowego, w którym zostawialiśmy po 5 zł od osoby i weszliśmy do lasu. Początek naszej trasy prowadził wzdłuż Doliny Bystrej a następnie jej odgałęzieniem – Doliną Kasprową. Podejście delikatnie wznosiło się, jednak było bardzo przyjemne i rozgrzewające. Była to idealna rozgrzewka przed rozpoczęciem właściwego celu podróży.


Naszą trasę wzdłuż sporego kawałka odcinka na Kasprowy umilał szum potoku Bystra. Żadna muzyka nie przebije tego pięknego naturalnego hałasu. Następnie weszliśmy między regle, przez które, jak wiadomo piękne widoki są mocno ograniczone. Po pokonaniu około 55 minut szlak skręcił w prawo. Był to jasny sygnał, że dochodzimy do punktu pośredniego na trasie naszej wędrówki. Wkrótce las odsłonił nasz cel i zobaczyliśmy Myślenickie Turnie , znajdujące się 1352 m n.p.m. Cechą charakterystyczną tego miejsca jest fakt, że znajduje się tam środkowa stacja kolejki linowej na Kasprowy Wierch. Co ciekawe – kolejka zatrzymuje się tu jedynie na chwilę więc „jeżdżący turyści” mogą zapomnieć o obejrzeniu tego wspaniałego, zapierającego dech w piersiach widoku. W tym cudownym miejscu można chwilę odpocząć na ławeczce lub kamieniach, rozkoszując się przepiękną przyrodą i cudownymi widoki na Dolinę Kondratową, Giewont i oczywiście Kopę Kondracką. Wspaniałe Myślenickie Turnie pokazują, że przyroda niechętnie dzieli się takimi widokami. Zaraz po opuszczeniu Turni szlak ponownie wkraczał do lasu ale przejście go zajęło nam już tylko około 30 minut. Kolejnym „utrudniaczem” w podziwianiu widoków była kosodrzewina, która trochę wyżej została zastąpiona przez trawy.

Pnąc się cały czas w górę co chwilę podziwialiśmy fantastyczne widoki. Śmiało mogę napisać że co 5 minut widok ze szlaku stawał się dużo piękniejszy. Wspaniale prezentował się zwłaszcza masyw Giewontu, którego południowe, porośnięte roślinnością zbocza wspaniale kontrastowały z widokiem urwistych północnych ścian. Podczas naszego wejścia pogoda była świetna, dzięki czemu mogliśmy podziwiać grań biegnącą od Kasprowego w kierunku Czerwonych Wierchów. W końcu doszliśmy do jednego z nudniejszych momentów kto to widział, żeby na szczycie wchodzić po kamiennych stopniach ? Było to nudne, mozolne i męczące. Sam szlak jednak nie posiadał jednak innych większych trudności, dlatego jest idealny dla turystów o niedużym doświadczeniu. Wejście na szczyt zajęło nam przepisowe 3 godziny. Na samym szczycie Kasprowego Wierchu (1987 m n.p.m.) można znaleźć obserwatorium meteorologiczne, które jest najwyżej położonym budynkiem w Polsce, zaś nieco niżej górna stacja kolejki linowej wraz z punktem gastronomicznym dla turystów. Dziwnie wyglądają turyści w Klapkach na szczycie Kasprowego no ale tacy też muszą być…


Widoki ze szczytu są cudowne i żadne zdjęcia nie oddadzą tego piękna, trzeba po prostu samemu to przeżyć. Z jednej strony podziwiamy Czerwone Wierchy oraz Giewont z charakterystycznym dla niego krzyżem. Z drugiej strony roztacza się widok na Krywań, Świnicę, Kościelec oraz Orlą Perć. Po kilku minutach odpoczynku zdecydowaliśmy się na zejście drugą stroną – szlakiem żółtym przez Dolinę Gąsienicową. Po około godzinie wędrówki kamienną drogą docieramy do schroniska „Murowaniec” , gdzie jest możliwość zjedzenia lub wypicia czegoś ciepłego. To miejsce oferuje również wynajem pokoi ,dla turystów udających się w dłuższe wędrówki jest bardzo dobrym punktem wyjścia. My jednak udaliśmy się dalej rozkoszując pięknymi widokami na Tatry Wysokie, gdyż były to ostatnie chwile tak dobrej widoczności. Następnie maszerowaliśmy leśnymi ścieżkami docierając do Przełęczy między Kopami. Z tego miejsca rozciąga się jeszcze piękny widok na Giewont. Jesteśmy na rozstaju dróg, do wyboru mamy dwa szlaki prowadzące do Kuźnic.


Pierwszym jest droga przez Boczań ( uważana za łatwiejszą) lub szlak prowadzący przez Dolinę Jaworzynki, o trudniejszym początku, gdyż prowadzi on przez sporo czasu bardzo stromymi kamieniami. Końcowa część drogi prowadzi już łagodną ścieżką przez las. Dla nas osobiście ta droga jest ciekawsza, gdyż mieliśmy już możliwość sprawdzenia oby dwóch szlaków. Około godziny 17:00 dotarliśmy do Kuźnic, ale o odpoczynku nie było mowy, gdyż niestety tego dnia musieliśmy opuścić Zakopane i udać się do domu. Wycieczka była bardzo udana i na pewno w przyszłości jeszcze tam wrócimy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz