niedziela, 13 maja 2018

Szlakami Babiogórskiego Parku Narodowego


Wędrówkę szlakami Babiogórskiego Parku Narodowego planowałam już od dłuższego czasu. Nie wiedziałam jak mam się na nią nastawić, gdyż ostatnimi czasy sporo wędruje po Tatrach, w których jestem wręcz zakochana. Wiem, że Beskidy to nie Tatry, ale każde góry mają swój urok i sprawiają frajdę z odbytej przygody.

Początkowo wyjazd zaplanowaliśmy na środę, niestety deszczowa aura pokrzyżowała nasze plany. Na szczęście kolejny dzień również miałam wolny od pracy, co pozwoliło nam odbyć pierwszą w tym roku wędrówkę górską. Ze spakowanymi plecakami wyruszyliśmy z tatą przed szóstą rano w kierunku Zawoji. Na miejsce dotarliśmy o ósmej rano, opłaciliśmy parking wynoszący 15 zł oraz wstęp do parku narodowego wynoszący standardowe 5 zł. Z uśmiechniętymi twarzami ruszyliśmy niebieskim szlakiem prowadzącym do schroniska w Markowych Szczawinach.



 Droga cały czas prowadziła przez las, delikatnie wznosząc się do góry, po 20 minutach wędrówki po prawej stronie zza drzew ujrzeliśmy Mokry Stawek, który w gąszczu drzew prezentował się całkiem urokliwie.


Po niecałych dwóch godzinach wędrówki dotarliśmy do miejsca zwanego "Skrętem Ratowników", tu rozpoczynał się szlak zwany "Percią Akademików", który wybraliśmy aby zdobyć Babią Górę. Na drogowskazie widniał napis, że od schroniska dzieli nas zaledwie kilka minut, więc zgodnie zdecydowaliśmy ruszyć ku niemu, by chwilę odpocząć, zjeść i nabrać sił na dalszą wędrówkę pełną wrażeń.

Schronisko na tle lasu prezentowało się bardzo ładnie, ciekawe było to, że spotkaliśmy tam raptem dwie osoby i wyglądało na strasznie opustoszałe. Przemawiał  pewnie za tym fakt, że sezon się jeszcze nie rozpoczął i był to zwykły dzień tygodnia. Po chwili odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę. Żółty szlak percią akademików już od początku był całkowicie inny, niż początkowy odcinek. Pojawiły się kamienne oraz drewniane schodki, które potrafią człowieka nieźle wymęczyć. Jednak widoki jakie zaczęły się pojawiać już na tej wysokości zrekompensowały całe zmęczenie.


Chwilę później zaczęło się to co Aneta lubi najbardziej, czyli elementy wspinaczki górskiej. Przed wyjazdem trochę poczytałam o tym szlaku, i byłam bardzo ciekawa jakie trudności tu napotkam. W niektórych momentach poziom trudności był dość duży, a gdy dołożyliśmy do tego leżący jeszcze miejscami śnieg to zrobiło się bardzo ciekawie.

Po pokonaniu skał i śniegu szlak przyjął postać czegoś w rodzaju kamiennych schodków, które ciągnęły się już do samego szczytu. Z każdym krokiem widoki były coraz piękniejsze. Po około godzinnej wędrówce udało nam się dotrzeć na wietrzny szczyt, gdzie ku naszemu zdziwieniu napotkaliśmy sporo ludzi (wcześniej na szlaku nie spotkaliśmy ani jednej osoby). Na górze poza tabliczką informującą, że znajdujemy się na Babiej Górze, zobaczyliśmy również dwie granitowe tablice upamiętniające świętego Jana Pawła II. (w dwóch językach, z jeden strony po polsku a z drugiej strony po słowacku). Babia Góra jest najwyższym szczytem znajdującym się na wysokości 1725 m n.p.m. w Beskidach Zachodnich, i poza Tatrami najwyższym szczytem w Polsce. Zaliczana jest do Korony Gór Polski. Jego drugą nazwą jest również Diablak tzw Diabelski Szczyt. Niestety, pomimo słonecznego dnia, niebo było zamglone i słabo widoczne były tatrzańskie szczyty w oddali. Wiatr był tak silny, że bardzo szybko założyliśmy bluzy i kurtki. 


Po chwili odpoczynku i wykonaniu pamiątkowych zdjęć ruszyliśmy w drogę powrotną tym razem czerwonym szlakiem prowadzącym przez Sokolicę do Przełęczy Krowiarki. Poniżej masywu Diablaka na wysokości 1617 m n.p.m zlokalizowany jest Gówniak. Następnie wędrując kamienną ścieżką wśród kosodrzewiny na wysokości 1521 m n.p.m  znajduje się Kępa. Po półgodzinnej wędrówce dotarliśmy na platformę widokową gdzie znajduje się Sokolica (1367 m). Widok z niej jest bardzo urokliwy, z tego też względu postanowiliśmy się tam zatrzymać na dłuższą chwilę.


Po chwili relaksu ruszyliśmy w dół, gdzie po półgodzinnym marszu ukończyliśmy naszą wędrówkę na Przełęczy Krowiarki. Całą trasę udało nam się pokonać w 4 godziny i 40 minut, a liczyła ona 14,8 km. Wycieczkę uważam za udaną i z niecierpliwością czekam na kolejne wyprawy :)

2 komentarze: